Ten wpis będzie historyczny, bo w momencie rozpoczęcia tej historii jego główny bohater nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego „pewny plan sukcesu” w ciągu kilku tygodni spowoduje niesamowitą klęskę na niespotykaną skalę.
Publikowanie materiałów na oficjalnym kanale Facebookowym Kancelarii Prezydenta RP, a nie na kanale kandydata Andrzeja Dudy – kandydata miało być zabiegiem, który niby uwiarygadniał „roboczą” wizytę prezydenta w miejscowości Jedlicze, gdzie Orlen rozpoczął produkcję płyny do dezynfekcji (zwalczającego min wirusy).
#ZostańcieWdomu tylko apelem
Śmieszne obrazki tak bardzo karykaturalnie przedstawiały w marcu 2020 roku kandydata Dudę, że niektórzy dziennikarze zaczęli porównywać aktywność Andrzeja Dudy do Gierkowskich i PRLowskich starych lat, kiedy propagandowe media pokazywały jedynie słuszne wizje na swoich łamach. I to, że w demokratycznych czasach doszło do sytuacji, gdy tylko jeden kandydat został na polu bitwy nie były ani zabiegiem PRowy ani też słabością kontrkandydatów. Tu raczej powodem był korona wirus nazwany COVID-19, który aktualnie destabilizował prawie wszystkie kraje na świecie.
Akcja, która miała na celu spowolnienie rozprzestrzeniania się wirusa i pozostawanie w domu miało objąć prawie całe społeczeństwo – zamknięte szkoły, przedszkola, odwołane koncerty, przedstawienia a potem nawet zgromadzenia sprawiły, że – zważywszy na tysiące zgonów we Włoszech – w Polsce ludzie rzeczywiście się przejęli tematem i zaczęli zostawać w domach.
Po ujawnieniu pozytywnego wyniku testów na koronawirusa Minister Środowiska udał się na kwarantannę do domu a wraz z nim prawie cały skład rządu. W zasadzie można było tylko liczyć dni do czasu, kiedy Duda „spotka” na drodze swojej wycieczki wyborczej po Polskich przejściach granicznych, szpitalach i innych punktach miejsca, gdzie COVID-19 zrobi swoje. I choć nikt nikomu nie życzy choroby zwłaszcza w czasie zarazy, to słuchając Ministra Zdrowia Łukasza Szumowskiego można było mieć pewność, że osoby, które nie zastosują się do wskazań ministerialnych dotyczących przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się wirusa – wcześniej czy później będą zarażone. I właśnie tym bardziej dziwne było to co robił w połowie marca 2020r. sztab Andrzeja Dudy zgadzając się na podróżowanie kandydata – prezydenta po kraju.
Stan zagrożenia epidemiologicznego
W sumie to nie wojna, nie stan wojenny, ani wyjątkowy więc terminu wyborów przekładać nie było trzeba – do czasu! (kiedy sam Duda nie zostanie zarażony koronawirusem, albo do czasu gdy sondaże pokażą, że Duda traci a zyskują jego konkurenci). To, że większość firm nie działała normalnie, że granice Polski zostały zamknięte, że wszyscy wracający z zagranicy musieli iść na 14-dniową kwarantannę nie miało znaczenia. 10 maja miały się odbyć wybory prezydenckie, które wg wyliczeń miał wygrać (być może nawet w pierwszej turze) Andrzej Duda.
Prezydent RP, zamiast prowadzić akcję „dozbrajania” szpitali – jeździł i oglądał, sprawdzał stan granic, mówi jak jest pięknie. Słabe to było zwłaszcza kiedy partyjni działacze PiS nie kryli już swego zadowolenia z wyników tych działań i otwarcie mówili, że nie ma sensu przekładanie wyborów i że nie ma co się obrażać na to, że Duda ma coraz lepsze notowania wypełniając swoje prezydenckie obowiązki. To, że inni kandydaci nie mogli prowadzić kampanii wyborczej, nie miało znaczenia.
Mówił #ZostańcieWdomu a sam jeździł – jaki efekt chciał osiągnąć widząc rosnące słupki notowań w połowie marca?
Podpowiedź
Okazuje się, że do samego końca podwójnej kampanii wyborczej zarówno media, jak i inni konkurenci atakowali prezydenta za jego postawę w czasie pandemii.
Co ciekawe, ostateczny wynik kampanii wyborczej pokazał, że wygrana była możliwa mimo tak dużej liczby atakujących go dziennikarzy i konkurentów…
A może też i dzięki tym atakom?
Jacek Babiel