Debata prezydencka – warto ćwiczyć

Pierwsza debata prezydencka między Hillary Clinton i Donaldem Trumpem została ogłoszona przez komentatorów i media jako wygrana Clinton. I już ta informacja jest wskazówką i podpowiedzią – dlaczego warto dobrze przygotować się do debaty.

Bez względu na to jakie masz doświadczenie polityczne, wyborcze, kampanijne, to właśnie ten moment kampanii wyborczej jest jednym z najbardziej istotnych kulminacyjnych momentów które skupiają uwagę wyborców. W Stanach Zjednoczonych debaty prezydenckie mają długie tradycje i społeczeństwo przygotowane jest za każdym razem na to, że debata między głównymi kandydatami się odbędzie. Po etapie prawyborów (i debat wewnętrznych w partiach) wiadomo, że debata między głównymi rywalami odbędzie się na pewno.

Punkty od mediów
Wspomniałem wcześniej, że samo określenie komentatorów i dziennikarzy i wskazanie Clinton jako wygranej to kilka punktów procentowych na czas „zaraz po debacie”. O co chodzi? Mimo tego iż media są czy mają być bezstronne – jeśli większość komentatorów wskazuje jednego zwycięzcę, to automatycznie ten zwycięzca uzyskuje bonus w postaci częstszego pokazywania w serwisach informacyjnych. I mimo tego iż pokazywane urywki skupiają się na obu kandydatach, to dziennikarze w komentarzach przez kilka dni po debacie nadal powtarzają opinie większości komentatorów. Nie ważne, czy te opinie przekładają się na wyniki badań prowadzonych przez instytuty badań opinii i dają kolejne punkty w notowaniach.

Skupienie uwagi na jednym z kandydatów i pokazywanie zwycięzcy potyczki słownej jaką jest debata daje kandydatom możliwość zbliżenia się do tej części elektoratu, która do tej pory nie była przekonana do tego na kogo głosować. Bo pamiętać trzeba, że przekonani, zwolennicy, czy nawet sympatycy – oni raczej nie zmienią zdania nawet jeśli ich kandydat wypadnie w czasie debaty słabo. A wiadomo, że debaty organizowane są na ostatniej prostej kampanii wyborczych, zatem w tym czasie zostaje niewiele możliwości na skupienie uwagi na sobie. I ani emaile, smsy, ulotki, gazety, spoty czy wiece oraz bale nie są w stanie przekonać tych niezdecydowanych bo oni potrzebują innych bodźców niż ci, którzy wiedzą kogo chcą poprzeć.
Niezdecydowani o ile podejmą decyzję o tym, że wybiorą się do lokalu wyborczego, żeby zagłosować z pewnością będą mieć swoje zdanie na temat tego kto wygrał debatę (jeśli ta wygrana jest spektakularna). Inaczej ma się sprawa w sytuacji, którą mogliśmy zobaczyć podczas pierwszej debaty Clinton – Trump. Clinton wygrała nieznacznie, albo minimalnie. Komentatorzy podkreślali ten fakt, ale jednocześnie wskazywali Clinton jako faworyta i właśnie taki komunikat rozszedł się szerokim echem w mediach na całym świecie.

Ćwiczenia przed starciem
Tym razem sztab Hillary Clinton ćwiczył z kandydatką różne warianty debaty, w odróżnieniu od sztabu Trumpa. Ten zrezygnował z ćwiczeń stawiając na bardziej spontaniczne podejście do debaty wierząc w swoje oratorskie umiejętności. I trzeba powiedzieć, że to wyćwiczenie było widać. W uśmiechu Clinton, jej opanowaniu, statecznym, a czasem nawet dostojnie królewskim reagowaniu na zaczepki i wtrącenia Trumpa.

To jak kandydaci się zachowują w czasie debaty ma ogromne znaczenie dla nich samych ale także dla oglądających potyczkę. Trzeba pamiętać o co chodzi w debatach. Są one organizowane nie tylko po to by miliony ludzi mogły je zobaczyć, ale przede wszystkim po to, by w czasie tych debat dać szansę tym, którzy jeszcze nie wiedzą na kogo głosować. Debata jest szansą, którą można wykorzystać biorąc w niej udział, ale nie można tej szansy bagatelizować. To jest tak jak w sporcie – ćwiczenie czyni mistrza i bez względu na opinie innych, notowania i sondaże przed debatą – po debacie wszystko może się wywrócić do góry nogami. I na koniec jeszcze jedno, oprócz ćwiczeń warto też oglądać wcześniejsze starcia swoich konkurentów i debaty innych, by uczyć się naśladując najlepszych.

https://youtu.be/4GmTdanuMsI

Chcesz wiedzieć więcej? Przeczytaj też: