Liczy się każdy głos

Chociaż polskie prawo nie pozwala prowadzenia kampanii wyborczej w dniu głosowania, ani nawet dzień przed, to już na etapie planowania działań kampanijnych warto opracować konkretny plan działań na ostatnie dni kampanii wyborczej.

Dlaczego warto mieć taki plan? Po pierwsze wyniki głosowania wyborców często są loterią – to znaczy ich wynik dla samych startujących jest zaskoczeniem. Widziałem kilka razy takie wyniki głosowania w czasie wyyborów samorządowych, kiedy dosłownie kilka głosów różnicy między kandydatami decydowało o wyniku wyborów. I jeśli to nie przemawia ostatecznie do Ciebie to chcę pokazać przykład, który ilustruje sytuację trzech kandydatów ubiegających się o prezydenturę w Łomży w 2014 roku (kandydatów było więcej, ale tych trzech miało najwieksze wyniki w pierwszej turze).

Mariusz Chrzanowski w pierwszej turze wyborów uzyskał 7529 głosów, Mieczysław Czerniawski 3143 glosy, a Jacek Piorunek 3125 głosów. W zasadzie te osiemnaście głosów przesądziło o tym, że w drugiej turze w starciu o fotel prezydenta Łomży walczyli Chrzanowski i Czerniawski.

Ktos może powiedzieć, że kandydaci nie mają tu nic do powiedzenia. Ale ja sie z tym nie zgodzę. Obserwując wybory samorządowe od wielu lat zauważam, że ci kandydaci, którzy mają duże wsparcie otoczenia uzyskują większe wyniki.

Jak to się robi w Ameryce?
W największych kampaniach wyborczych, w Stanach Zjednoczonych możemy zobaczyć jak wielkie ma znaczenie motywowanie elektoratu właśnie na ostatniej prostej. Kampania wyborcza w USA jest długa i wyczerpująca, ale tam rzeczywiście widać jak wielka to jest maszyna. Kandydaci na prezydenta mają tysiące wspierających wolontariuszy w każdym stanie. U nas z wolontariuszami słabo na poziomie krajowym, a już na samorządowym, to lepiej sie nie rozdrabniać. Więcej, czasem właśnie w tej kampanii samorządowej widać najlepiej jak bardzo ludzie z jednej organizacji czy partii się nie lubią i jak nie są w stanie współpracować na wspólny wynik.

Tam, w Stanach to widać, jak ludzie się wspierają. Owszem, też są zgrzyty, ale skala współpracy jaką można zobaczyć wśród wspierających kandydatów jest czymś do pozazdroszczenia.

Ostatnie dni kampanii wyborczej w USA to istny rajd. Liczą sie wystąpienia, uściski dłoni, przekazy medialne, zwrócenie uwagi na siebie (zwłaszcza w mediach), a także możliwość pokazania się z innymi, którzy wspierają kandydatów.

W 2016 roku na ostatniej prostej Hillary Clinton była wspierana przez Michelle Obamę (pierwsza dama ma niesamowicie pozytywne wyniki pooparcia w społeczeństwie amerykańskim), Baracka Obamę (urzędujący prezydent występujący na wiecu wyborczym to wydarzenie o dużej randze), wiceprezydent Joe Biden, były prezydent Bill Clinton. Te znane i rozpoznawalne przez wszystkich amerykanów pojawiające się na wiecach wyborczych to szansa na zwrócenie uwagi na samej kandydatce, ale także na zmobilizowanie wyborców do podejmowania kroków zwłaszcza w ostatnich dniach przed wyborami.

W zasadzie wyborcy zachęcani nie tylko do głosowania ale także do wzięcia w swoje ręce losu i przyszłości Ameryki sa poniekąd namawiani przez „gwiazdy wspierające” do tego, by w tych ostatnich dniach przed wyborami przekonywać wszystkich niezdecydowanych do tego by poszli głosować.

Więcej o kampanii wyborczej: